Forum www.ezd.fora.pl Strona Główna www.ezd.fora.pl
Oficjalne forum Ekipy z Danville
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Poróż do polski- Part 1
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ezd.fora.pl Strona Główna -> Sezon 2
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paul19
Administrator



Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:39, 10 Kwi 2013    Temat postu: Poróż do polski- Part 1

CZĘŚĆ 1




Dla Pawła,
który wprowadził mnie na drogę pisarstwa


I

Przygoda zaczyna się, nawet jeśli tego nie widzisz.

Staying in again on a Saturday night,
Im going to settle on the sofa and turn down the lights.
I got 900 channels but theres nothing to see,
No wonder everybody thinks they should be on TV.

We all want to be famous.
Be a face on the screen.
Read our name in the papers.
Everybody wants to be on TV.

Everybody wants to be on TV.

Forget Audrey Hepburn, Forget Bette Davis.
I want to be known, just for being famous.
I cant act, I cant dance, I cant sing, cant you see?
But Im young and Im pretty and thats all that you need.

We all want to be famous.
Be a face on the screen.
Read our name in the papers.
Everybody wants to be on TV.

Everybody wants to be like James Dean.

I want to be the star tonight,
And complain about fame in a story I sell to the news.
I want to be the star tonight,
Want to make the front page as I pose for the boys in the nude.

We all want to be famous.
Be a face on the screen.
Read our name in the papers.
Everybody wants to be like James Dean

We all want. We want to be famous.
We all want. We all want to be like James Dean.
We all want. We want to be famous.
We all want. We all want to be on TV.

We all want. We want to be famous.
We all want. We all want to be like James Dean.
We all want. We want to be famous.
We all want. We all want to be on TV.

We all want. We want to be famous.
We all want. We all want to be like James Dean.

Szósta rano. Nad Danville wzeszło niesamowicie jasne słońce. Większość mieszkańców pewnie jeszcze spało sobie w wygodnych łóżkach, lecz kilka osób widocznie zamiast leniuchowania, wolało smak prawdziwej przygody i przyjaźni. Tak, od tego dzisiaj zaczniemy. Podróż. Lubicie podróże? Zdania bywają podzielone. Ale kto nie lubi podróży w nieznane. . . ? Taka podróż ma sens; łączy. Rozdziela. Czasami wynikają z tego kłótnie, czasem radość. Nigdy nie wiemy co nam się przytrafi. Postawmy na swój los. I właśnie o tym wam dziś opowiem.

******

- Buford! Przestań mnie bić!
- Nic nie poradzę- tak każe Kodeks Łobuza!
Buford i Baljeet stali na chodniku obok swojej szkoły; kujon zażywał właśnie dawkę sobotnich bęcków od mięśniaka. No cóż, było to wpisane w ich plan. Czasami Baljeet dawał się bić, czasem jednak miał tego serdecznie po dziurki w nosie.
- Mam dość tego twojego głupiego kodeksu!
- NIKT nie będzie obrażał Kodeksu Łobuza!
Mięśniak zaczął gonić Jeeta ponownie. Ten uciekał najszybciej jak może. Minęli kilka przecznic, i w oddali widać było dom Fineasza i Ferba. Chłopcy wbiegli na ich podwórko z krzykiem.
- Fineasz, Ferb, Paweł, Ola!!!!! Pomóżcie!!!!- ciemnoskóry krzyczał ile wlezie.
Ale ku wielkiemu zdziwieniu Baljeeta, nikogo w ogródku nie było.
- Hm. . . Pewnie poszli do domu, choć to dziwne, bo dziś sobota, a w soboty przyjaciele mają zawsze jakieś wielkie pomysły i zaczynają je właśnie o świcie. O! Patrz Buford! Zostawili jeden ze swoich wynalazków.
Chłopcy przypatrywali się małej tabliczce z mnóstwem kolorowych przycisków, dużych i małych.
- Ciekawe co to robi - Buford sięgnął po bidon i zaczął pić.
-Buford! Ja się tyle nabiegałem! Daj mi też!
Ale mięśniak ani myślał dać się koledze napić. Bronił swojej butelki niczym lew zdobyczy. Miał poświęcić łyk wody dla kujona? Ośmieszyłoby go to. Na to nie pozwala kodeks łobuza. Wbrew zasadom.
- Daaaaaj TOOOO!!!!
Dzieci zaczęły wyrywać sobie z rąk bidon. Nagle ten wyślizgnął im się z dłoni i rozlał się na maszynę Fineasza i Ferba.
- Co zrobiłeś? To przez ciebie!- winił go Baljeet.
Chłopaki pokłócili się i obrażeni poszli do swoich domów. Tak zawsze się kończy. I tak pewnie kilka godzin później przyjdą do siebie z uśmiechem na twarzy. Są rzeczy, które zmianie nie ulegają, nawet jakbyś się nie wiadomo jak starał.

Z domu wyszli Fineasz, Ferb, Paweł i Olly. Mieli na sobie ciężkie plecaki w kolorze ekri. Jak widać byli przygotowani do kolejnej niesamowitej przygody.
- No, ludzie! Gotowi? - zapytał Fineasz.
- Jasne! Gdzie dziś wyruszamy?
- Przed nami dzisiaj NAJDZIWNIEJSZE MIEJSCA ŚWIATA! I oczywiście, zwierzaki też jadą z nami.
Pepe wydał swój dziobaczy odgłos. Ekipa spojrzała na niego z szerokim uśmiechem. Co by to było, gdyby nie zabrali ze sobą Pepe? Towarzyszył im już przy wielu innych przygodach, chociaż cały czas znikał. To jednak nie przerywa więzów miłości jaką się darzą.
Nagle obok nich stanęła rozzłoszczona Fretka, obudzona, wciąż jeszcze w piżamie.
- Co wy tam znów kombinujecie ??? Rodzice są w pracy, a wy? Nie widzicie, Jeremiasz wyjechał na kilkudniowy wykład. Jedyne co mam dziś w planach, to was przyłapać.
- Wyruszamy do najdziwniejszych miejsc świata. Jedziesz z nami? - zaproponował Cusco.
- Eh! Nie mam najmniejszego zamiaru wybierać się na jakieś bagna, czy coś. I powiem o tym mamie!
- Okej, to my w takim razie odpalamy nasz teleporter - powiedział Paweł i sięgnął po tabliczkę leżącą na drewnianym stoliku - Ahoj! Wrócimy wieczorem! Wybieramy się do Pakistanu!
Ale gdy blondyn nacisnął przycisk, coś zatrzeszczało. Żółte światło, prędko rozprzestrzeniające się po ogrodzie, oślepiło wszystkich. Nie minęła sekunda, a na podwórku nie było nikogo. Nikogo. Ani żywej duszy.
***

Dzieci otworzyły oczy ze strachem. Co jest? Teleport nigdy tak ich nie zaskoczył. Razem z ekipą przeniosła się i Fretka. Oraz zwierzaki. Jakiś mały szczegół. . .
- Aaaaah . . . Gdzie . . . gdzie my jesteśmy . . . ?
Wszyscy rozejrzeli się dookoła. Wokół nich rosły drzewa, szumiała rzeka. Byli na małej polance oddzielającej las od miasta, które widocznie kryło się za wysokim murem z czerwonej cegły. Wydawało się tajemniczo cicho.
- Ej zaraz! To raczej nie wygląda na Pakistan - zdziwił się Czerwonowłosy.
- O nie! Jestem tu z wami! Co za nieszczęście . . . - łkała Fretka.
- Nie to jest teraz ważne, siostro - powiedziała tajemniczo Ola - Wygląda na to, że przenieśliśmy się do jakiejś strefy anty globalnej.
- Mi to wygląda na Wenezuelę.
Tylko Paweł się nie odzywał. Siedział na ziemi jakby był z kamienia. Jego oczy wpatrywały się w otoczenie. Olly nigdy nie widziała go tak zamyślonego, więc zapytała:
- Co się stało, Paweł?
Ale chłopiec nie odezwał się ani słowem. W końcu wstał, odetchnął. Zimny wiatr rozwiał mu włosy.
- Ja . . . Ja się czuję . . . Jakbym już kiedyś tu był . . .
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Jakby jakiś wspomnienia z przeszłości . . . ten zapach . . . ten wiatr . . . Jakbym tu był, tylko, że w jakimś innym życiu! - dokończył.
Paweł pobiegł wnet przed siebie. Do muru. Wdrapał się na niego i zerknął co kryje się za nim. Oczy prawie co wyszły mu z oczodołów. Wydawało mu się, że zaraz zemdleje. Zawołał wszystkich, aby to zobaczyli. Ekipa ze zwierzakami i Fretką weszła na mur, a za nim zauważyła rzekę. Na tabliczce z boku na niebieskim tle napisane było: WISŁA.
- My . . . jesteśmy w Polsce - odrzekł ze łzami w oczach Paweł.
***

- A co to jest ta Polska, czy jakoś tam? - spytał Finek.
- Chłopak znalazł swój rodzinny kraj i się wzruszył. Proste - uściśliła Fretka.
- To nie jest jakiś tam zwykły kraj! To państwo marzeń! - bronił się blondyn.
- Fajnie. Zastanawia mnie tylko, dlaczego teleport wybrał ten kraj jako najdziwniejszy. - myślała Olly.
- Ja tam się nie dziwię.
- No właśnie! A gdzie teleport? Pewnie był uszkodzony - Fineasz podniósł go z ziemi- Zepsuty.
- To jak niby dostaniemy się do domu? - zaciekawił się Sancho.
- Znajdziemy jakieś części na mieście.
- Ale to potem! Hej, macie może ochotę na małe zwiedzanie ?? - zaproponował Paweł.
- Z chęcią- powiedziała Olly - Ale fajnie by było wiedzieć, gdzie my tak w ogóle jesteśmy.
Cusco zeskoczył na drugą stronę muru, gdzie był chodnik i rzeka. Kilka metrów dalej widniała zielona tabliczka z nazwą miasta. Przeczytał dokładnie i oznajmił:
- Wydaję mi się, iż jesteśmy w stanie nazwanym Gharkouw.
- Nie stanie, tylko mieście. W Polsce nie ma stanów. To nie jest Gharkouw, tylko Kraków, głupku - wytłumaczył Polak - Kraków, miasto kultury i oczywiście: smoków. A tak w ogóle . . . gdzie są Pepe i Perełka?
***

Suczka i dziobak wcisnęli się do wąskiego kanaliku. Tam Pepe wyjął z kieszeni telefon i odebrał połączenie od Majora Monograma.
- Agenci P! Dundersztyc wyjechał potajemnie do Polski.
- Dokładnie, to nie potajemnie, bo jakby pojechał by potajemnie, to to by było potajemne i byśmy o tym nie wiedzieli, Majorze - odezwał się Carl.
- Cicho Carl! Ja tu kieruję odprawę! W każdym razie . . . nie mamy środków na tyle dobrych, aby was wysłać do Polski.
Perełka pokazała Monogramowi przez telefon Wisłę i widok Krakowa.
- Oho! Jesteście w Pakistanie! - powiedział major.
Zwierzaki spojrzały na niego rażącym wzrokiem.
- Czyli . . . to . . . To jest Polska . . . ? Oh, przepraszam . . . A więc, dorwijcie doktora, agenci!
***

- Czy na serio w tym zamku żyje prawdziwy smok? - spytała Ola.
- Hahaha dobreee! - uśmiał się Paweł - No JASNE że nie! To tylko taka bajka dla dzieci.

Olly zasmuciła się. Zawsze wierzyła w smoki. Kiedyś, jej matka opowiadała jej o Księgogrodzie i twierdzy smoków, gdzie gady te oddawały się wspaniałemu uczuciu poezji. Olly wierzyła w to również dlatego, gdyż była romantykiem. Romantyk jest osobą wrażliwą, cichą, zakochaną w poezji, słuchająca głównie muzyki alternatywnej i wierząca w prawdziwą magię. Mało jest romantyków na tym świecie, to smutne.

W końcu pozbierała resztki godności i rzekła:
- Bardzo śmieszne. To gdzie idziemy?
- Pójdziemy do tego smoka może! - wyskoczył Fineasz.
- Okej. Nasz plan dnia, to: 1. Zamek Wawelski, 2. Kościół Mariacki, rynek i Sukiennice! - zaplanował Paweł.
- A co zrobimy potem?
- Potem . . . Eee . . . Pójdziemy szukać części do teleportera.
- Mogę się założyć, że w tej całej Polsce nie ma czegoś takiego. Ale rozejrzymy się. Jak nie tu, to gdzie indziej.
- Właśnie. Po zwiedzaniu Krakowa możemy wsiąść do pierwszego tramwaju. Na pewno coś nam się przytrafi.
Sancho i Cusco mieli jak widać dość tej paplaniny i powiedzieli:
- Chodźmy wreszcie. Czas mija.
Fretka, która cały czas wsłuchiwała się w rozmowę, krzyknęła:
- O nie! Ja nigdzie nie idę!
- Ale Fretka ! - zawołał czerwono włosy.
- Nie będę się z wami błąkać po jakimś chorym państwie. Kto wie jakie tu są choroby?? Pamiętam, jak raz przenieśliście mnie na Wyspę Wielkanocną! Przez miesiąc musiałam zakładać gorset! Odmeldowuje się! NARA!
Dziewczyna wsiadła do jakiegoś autobusu i sobie pojechała.
- Hmm. Znając Fretkę chyba nie wie, co robi. - rzekł Fineasz.
- Tak. Zwłaszcza, że nie wie iż autobusem nie dojedzie z Polski do USA. - dodał Ferb.



II



Agenci P płynęli arystokratycznym stateczkiem po Wiśle. Siedzieli sobie przy dziobie statku na krzesłach przy stoliku i popijali herbatę. Według wyszukiwarki zła, wynikało, że Dundersztyc znajduje się w Warszawie. Perełka po obliczeniu prędkości statku i długości drogi, uznała, że dotrą tam za jakieś 3 godziny. Strasznie się przez ten czas nudzili.

Minęła godzina, a oni jeszcze nie dopłynęli. Pepe miał tego dość i namówił Perełkę na małą kąpiel. Dziobak wskoczył do rzeki, a za nim Perłełka. Pepe nie miał problemu z pływaniem, ale Perełka nie była pewna, czy uda jej się dopłynąć taki kawał aż do odległego o kilkaset kilometrów miasta. Lecz zaryzykowała.
***

Ekipa zbliżała się do Zamku. Amerykanie z ciekawością oglądali domy, krajobraz. Wszystko wyglądało jak z baśni Disneyowskiej. Ubogie kamieniczki, wielkie lasy; kto wie, co się w nich kryło. Na tym polegała cała frajda. Dzieci mijały fontanny, sklepy, domki jednorodzinne. W końcu doszli na miejsce.
- A oto zamek Krakowski! - rzekł Paweł.
- Niezły kawałek muru - skomentowała Ola.
Wzrok Fineasza przyciągnął tłum ludzi stojących po środku deptaka.
- Ej, na co ci wszyscy ludzie się gapią??
Dzieci podeszły do tłumu i zobaczyły ich punkt zainteresowania . . . To był posąg smoka!
- E! SMOK! - wykrzyknęła Olly - Mówiłam, że istnieje!
Pozostali spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Paweł już chciał jej coś powiedzieć, lecz ta, gdy tylko większość ludzi sobie poszła, prędko podleciała do posągu i mówiła jak zahipnotyzowana:
- SmOk sMoK SMok SmOK smOK smok SMOK
Zaczęła głaskać go po brzuchu i uspokajać jak niemowlę.
- Już nikt cię nie zabije, smoku, ja cię obronię . . . - mówiła.
Paweł i reszta zaczęli się śmiać wniebogłosy. Cusco nawet dostał czkawki. Ale nikt się nie spodziewał jednego. Przecież ten posąg co kilkanaście minut zieje ogniem. I tak się jakoś złożyło, że ten moment nadszedł właśnie wtedy, kiedy Olly głaskała nowego pupila. Ogień wyłonił się z paszczy potwora ogłuszając wszystkich rykiem. Ola tak się przestraszyła, że cofnęła się, ale straciła równowagę. Przechyliła się do tyłu i zaczęła spadać w dół. I w dół. I w dół. I jeszcze. Wołała o pomoc, ale żaden przechodzeń jej nie pomógł, nie złapał. Wnet słychać było tylko. . . PLUSK! Wpadła do Wisły. Sancho wnet przestał się śmiać i przerażony zawołał do Pawła:
- Na co czekasz?? Ratuj ją! Przecież ona zaraz się UTOPI!
Paweł jak na zawołanie zeskoczył z murku do wody i pływając, szukał dziewczyny. Ta jednak nie była dobrą pływaczką i zaczęła spadać na dno. Blondyn zanurkował i próbował ją złapać za nogę. Uniemożliwiał to tabun ryb i liczne wodorosty oraz meduzy, do których Paweł miał małe obrzydzenie. W końcu chłopak, gdy poczuł, że dotyka stopą dna, odbił się od niego jak koń wyścigowy i pomknął złapać siostrę. Wyciągnął ją na powierzchnię i dopłynął z nią do miejskiej plaży. Tam położył ją na piachu i próbował ją obudzić. Wkrótce dopłynęli do nich także Fineasz, Ferb, Sancho i Cusco. Pies przyjrzał się zemdlałej dziewczynie i rzekł:
- No, Pawcio, czas na usta-usta!
Paweł zawstydził się trochę, ale musiał zrobić wszystko, aby ją uratować. Lecz w ostatniej chwili Olly obudziła się, a jej pierwsze słowo to było:
- Smok!
Rozejrzała się i dopiero co zorientowała, że są na miejskiej plaży, a posąg smoka jest oddalony o kilkadziesiąt metrów za rzeką.
- Co . . . Jest . . . ? -zapytała.
- Wpadłaś do rzeki. Paweł się wyciągnął, a teraz miał ci zrobić usta-usta aby cię obudzić- wyjaśnił Fineasz.
Olly zerwała się i krzyknęła:
- USTA USTA??????!!!!!
A potem:
- Oh, jak mi niedobrze, chyba muszę zemdleć jeszcze raz.
Olly udała, że zemdlała. Zwierzaki zaczęły chichotać.
- Dobra, Olka, dość tych wygłupów- uspokoił ją Paweł- Idziemy.
- Ale gdzie? Do zamku chyba już nie wrócimy. Może wybierzemy się na rynek? Tam jest Kościół Mariacki i Sukiennice- zaproponował czerwonowłosy.
- Ale bez nas- oznajmił Sancho- Ja z Cusco pospacerujemy trochę sami. Znajdziemy was potem.
- Okej.
Kot i pies weszli do najbliższego lasu. I nie dlatego, gdyż chcieli sobie pospacerować, ale dlatego, że ich zegarek nagle zaczął pikać . . .
***

Twarz Monograma pojawiła się przed oczyma Sancha i Cusco.
- Mam dla was misję, agenci specjalni. W Internecie uznano Polskę za najmniej narodowe państwo świata. Musicie rozszerzyć tę narodowość!
- A jak niby mamy to zrobić? - zapytał Cusco.
- Proste. Możecie się na przykład przebrać za tancerzy ludowych i tarzać się po ulicy śpiewając Szła Dzieweczka .
Zwierzaki spojrzeli na niego z osłupieniem.
- E. . . A jest dostępna jakaś inna opcja?
***

Dzieci wędrowały i wędrowały, aż w końcu dotarły na rynek. Wszędzie było pełno stolików z pamiątkami, sklepów. Były tam także Sukiennice oraz słynny Kościół Mariacki. Olly z gepardzią szybkością pobiegła do straganów z pamiątkami.
- Łiiiiiiii pamiątki! - mówiła.
- O nie, mamy kilkugodzinne opóźnienie . . . - dąsał się Paweł.
- Dlaczego niby?
- Zanim ta wariatka nacieszy się tymi sklepami, to minie noc - odpowiedział ze śmiechem.
Sklepikarze ze zdziwieniem patrzyli na Olę, która rozrzucała miliony pamiątek i krzyczała:
- O k***a mać! Ile tu pamiątek! A jakie ładne!
Paweł zrobił się czerwony jak burak. Nadal nie wytłumaczył Olly, że to nie jest okrzyk radości. Fineasz pomyślał, że w trakcie choroby sklepowej Olly, mogli by we trójkę pójść do Kościoła Mariackiego.
W środku było pięknie. Fineasz czuł się jak w niebie widząc taki cud architektury i sztuki. Chłopcy rozglądali się tam przez kilka minut. Ferb oczywiście zapisywał każdy szczegół budowli w swoim podręcznym notesiku. Chociaż trójkątno głowy i prostokątno głowy chcieli zostać na dłużej, Paweł kazał im wyjść.
- Olly pewnie znów narobiła jakiegoś zamieszania - powiedział - Musimy mieć ją na oku.
I miał rację. Ola właśnie otoczona tłumem widzów, prezentowała wszystkim pokaz kukiełek. Stała przy ścianie kościoła i grała monolog między dwoma skarpetkami z dolepionymi guzikami na oczy.
3, 2, 1. Dobiła godzina 12.00. BIIIIIIIIIIIIIIIIINNNNNNBBBBBBBBBBBBBOOOOOOOOMMMMM
TRRRRRRRRRRRRRRRUUUUUUUUUUUUTTTTTTTTTTTUUUU
UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUTTTTTTTTTTTTTT
Zabrzmiał dźwięk trąby. Olly o mało nie zemdlała (znowu). Podskoczyła ze strachu i walnęła się o chodnik. Gdy tłum odszedł, chłopaki podeszli do niej.
- Wiedziałem. - mądrzył się blondyn.
Gdy dziewczyna ocknęła się, dzieci zastanawiały się gdzie dalej pójść. Nagle zza budynku wyszedł chłopiec w wieku 13 lat z krótkimi brązowymi włosami. Podszedł do ekipy i powiedział:
- O! Fineasz i Ferb! Jestem waszym fanem! Mam na imię Michał, ale mówcie mi Krzywy! Widziałem wszystkie wasze wynalazki.
Dzieciak zaczął recytować na pamięć każdą część każdego wynalazku i mówić jak działa oraz dodatkowo powiedział w ilu procentach Fineasz i Ferb poświęcili się Ameryce i jakie jest ich domyślne IQ.
- Myślałem, że Irvinga i Baljeeta zostawiliśmy w domu- rzekł Paweł.
- Posłuchaj, Krzywy - zaczął Fineasz- Czy wiesz może, jak możemy dojechać na północ Polski w niecałą godzinę?
- Jasne. Możecie pojechać pociągiem. Najbliższa stacja jest kilometr stąd.
- Dzięki! Do zobaczenia!
I ekipa popędziła we wskazane miejsce.
***

Pepe i Perełka po wyjściu z wody mieli trudne zadanie- znaleźć jakoś doktora. Przecież Warszawa jest ogromna. Nagle Perełka wskazała na Pałac Kultury. Koło niego stał zgarbiony mężczyzna w białym kitlu. Tak. To było łatwe. Teraz wystarczyło tylko dowiedzieć się, co Dundek knuje.



III




Fretka cały czas jechała autobusem. W końcu wysiadła, gdyż uznała, że to nie ma najmniejszego sensu. Usiadła na przydrożnej ławce, smutna. Podszedł do niej jakiś chłopak, mniej więcej w wieku 17 lat; miał krótkie blond włosy, okulary, a ubrany był w dżinsy i zwiewną koszulę.
-Przepraszam, mogę w czymś pomóc?
Fretka odwróciła się do niego i przytaknęła.
-Jestem Fretka Flynn z USA. Chciałabym przyłapać braci i wrócić do domu; nie da się mi pomóc. . . .
-Ja mam na imię Albert, jestem Amerykanem, ale przyjechałem tu na studia. Mogę ci pomóc spełnić marzenie. Przyłapiemy razem twoich braci. Z zawodu jestem inżynierem- nawet mam już plan; co ty na największą przyłapującą maszynę wszech czasów?
***

Sancho i Cusco rozmyślali, co mogą zrobić aby wykonać misję. Nagle w oko wpadł im stojący niedaleko skansen.
***

Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji. Ekipa postanowiła wysiąść i rozejrzeć się po okolicy.
Na kolejnej zielonej tabliczce widniał napis Śląsk.
- A co jest w tym mieście?
- Kopalnie węgla. Ogólnie rzeczy przemysłowe- odpowiedział Paweł.
- Czyli nudy. Dobra, ale w sumie to możemy się przejść.
Na mieście ekipa się trochę pogubiła. Wszędzie pełno było sklepów, targów. Najgorsze było to, że mieszkańcy mówili specyficzną gwarą i bardzo trudno było ich zrozumieć. Ale na szczęście Fineasz natrafił na dzieciaka, który jak widać mówił normalnie.
- Joł Fineasz. Kojarzę cię. Pomóc ci w czymś?
Fineasz spojrzał na chłopca-ziomala i powiedział:
- Czy wiesz może, jak dostać się do pobliskiej kopalni węgla?
Chłopak wypluł zużytą gumę do śmietnika i rzekł:
- Do świateł prosto, potem w lewo, po 7 poprzecznej w prawo, następną uliczkę znowu w prawo i za niebieskim marketem 45 metrów w lewo i za podwórkiem z drzewem w odcieni soczystej zieleni w prawo i cały czas prosto aż do drugiego cienia. Tam powinno być wejście. A tak w ogóle jestem Kamil.
Fineasz wytrzeszczył oczy i zaniemówił.
- Okey . . . Dzięki za pomoc . . . Jestem kurczę ci kurczę wdzięczny kurczę i na pewno kurczę się kurczę ci kurczę odwdzięczę kurczę - dodał po chwili.
Kamil zdziwił się trochę. W końcu Ferb podszedł do Fineasza i skomentował:
- Nie mówisz jak ziomal. Hm, czy mi się zdaje czy kiedyś już to mówiłem? Małe Deja Vu.
***

- O! Pepe i Perełka! Nie spodziewałem was się tutaj!- Dundek udał zaskoczonego, kiedy agenci ukazali się przed jego oczami- Zastanawiacie się pewnie co tu robię? A więc mój niegodziwy plan jest taki: przejmę Pałac Kultury i zostanę sławny. Eeee . . . To tyle. Czas zapanować nad Polską!!!! Hahahaha!
***

- Dzień dobry- przywitał się Sancho.
Agenci specjalni weszli do skansenu, a w nim spotkali emerytkę i emeryta.
- Dobry. Płopatrz, Stasiu, te dwa parzystokopytne zwierzyny naumiały się gadać. Co was sprowadza do naszego łopuszczonego skansenu?- zapytała pani.
- Mamy misję. . . To znaczy chcielibyśmy poszerzyć Polski folklor. Czy możemy pożyczyć kilka rzeczy ze skansenu?
- Jasne kochasie! A gdzie wy chcieć je przenieść?
- Hmm . . . Warszawa. To jest to. Do centrum! Możemy?
- Pewnie. Podrzebłujecie chyba podwózki. Na szczęście Stasiu ma swojego starłego dżipa.
- NO KRÓWKI, WSKAKIWAĆ DO SAMOCHODZIŁKA! BEDZIEUMY JECHAĆ DŁO WARSZOWY!- odezwał się Stasio.
Sancho i Cusco spojrzeli na siebie ze strachem w oczach.
- Nigdy nie myślałem, że staruszkowie mogą być aż tak przerażający- wyznał pies.
***

- Oto ona! Śląska kopalnia węgla kamiennego!
Ekipa stała przed budynkiem z metalową wieżyczką, a obok porozstawiane były wysokie lampy i monitoring. Na pierwszy rzut oka, budynek wyglądał dość tajemniczo jak na miejsce pracy.
- Ale nikt nam nie pozwoli tam wejść. Nie jesteśmy górnikami- jęknęła Olly.
- E-tam, będziemy się skradać!
Dzieciaki potajemnie przeszły przez korytarz i po cichu zeszły drewnianymi schodkami na dół. Zeszło im się to z pół godziny, ale w końcu dotarli do samej kopalni. Było ciemno. I zimno. Górnicy pracujący w kopalni byli rozgrzani po 5 minutach pracy, czego nie można było powiedzieć o ekipie, całej trzęsącej się.
- Nie zabraliśmy ze sobą kasków ani latarek! Jak teraz będziemy się poruszać po ciemku??- marudziła dziewczynka.
- Spoko, my się tym zajmiemy- Fineasz i Ferb użyli kilku skałek węgla, starej gumy do żucia, kilku guzików i deski aby coś poradzić. I proszę! W niecałe 5 minut zrobili 4 latarki energooszczędne.
- Idziemy.
Ekipa szła przed siebie po jaskini. Słychać było Olę, która trzęsła się ze strachu- miała klaustrofobię. Na jej miejscu pewnie też trzęślibyście się jak mrówki, kopalni przypominała wyglądem trochę dom strachów, który Fineasz i Ferb zbudowali jednego dnia wakacji. 15 minut później Paweł zauważył:
- Czy kogoś przypadkiem nie brakuje?
Tak. Olly gdzieś . . . ZNIKNĘŁA! Fineasz z Ferbem zaczęli się rozglądać i krzyczeć:
- Olly! Gdzie jeeeeeeesteś????
- Zwariowaliście?! Przecież ktoś nas usłyszy!- zgasił ich Paweł.
Kilku górników usłyszało wrzaski i weszło do korytarza. Na całe szczęście chłopaki zdążyli się ukryć za ścianą. Nagle Ferb zauważył dziurę w podłodze. Chłopcy sprawdzili co jest w środku. No jasne! Olly!
- Olka, co tam robisz??- spytał Paweł.
- Wpadłam przez przypadek. Pomocy!
- Okej, nie ruszaj się, zaraz coś wymyślimy!
- Niby jak mam się porusz . . . E, nieważne. . . Tylko pospieszcie się, bo - Olly zastopowała, a jej włosy nagle stanęły dęba.
Zaczęła trząść się i piszczeć.
- CO SIĘ STAŁO????- zapytał Fineasz.
- Tu jest . . . PAJĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄK!!!!!!!
Paweł i Fineasz spojrzeli na siebie zażenowanym wzrokiem. A krzyk Oli był tak głośny, że cała kopalnia nagle się zawaliła.
Tak. Policja odkopała wszystkich górników oraz dzieci, które dostały niezły ochrzan. Gliniarze jednak słysząc, że towarzystwo nie rozumie po Polsku, darowali im karę- w zawieszeniu, oczywiście. Ale ekipa po zjedzeniu obiadu w Śląskim Jadle, postanowiła, że już dosyć zwiedzania tego miasta. Dzieci wsiadły do autobusu, zastanawiając się, gdzie teraz ich los poniesie.
***

Rudowłosa po dotarciu do Warszawy wraz z nowym znajomym, rozmyślała o tym, jak uda im się zakapować braci.
Może i Albert znał się na inżynierii, ale przecież już wiadomo, że tajemnicza moc niszczy każdy wynalazek chłopców.
-To. . . Co takiego wymyśliłeś?
- Spokojnie, oto plany do zrobienia maszyny wpadkującej. To będzie koniec zła, wyrządzonego przez twoich braci! Będzie. . . po nich.
-Coo? O czym ty mówisz?
-To znaczy. . . Eh, nie miałem nic takiego na myśli. Jeśli teraz to zbudujemy, spełnią się twoje największe marzenia.
Fretka uśmiechnęła się, po czym zaczęła rozpakowywać z torby Alberta plany do zrobienia maszyny, a było tego całkiem sporo.
-Przy okazji, moje też się spełnią. . . - dodał po cichu znajomy.
***

Dundersztyc zamawiał przez telefon rzeczy, potrzebne do umeblowania NOWEGO I ZŁEGO pałacu. Ale musiał coś zrobić, aby ochroniarze i inni ludzie tam przebywający ulotnili się.
- Patrzcie i uczcie się agenci- szepnął- EJ SŁUCHAJCIE! Przyjechała LINDSAY LOHAN!
Wszyscy wnet wybiegli z budynku z krzykiem. Agenci patrzyli na nich ze zdziwieniem.
- No proszę! To wchodzimy!- powiedział doktor i zabrał Pepe i Perełkę ze sobą do pałacu.



IV




Autobus zatrzymał się na ostatniej stacji. Ekipa wysiadła. Wiał silny wiatr. Gdzie byli tym razem? Miasteczko było średniej wielkości. Wszędzie stały domki, bloki. W dali można było ujrzeć szczyty gór pokryte śniegiem. Paweł poczuł:
- To chyba góry. Czuję to.
Zielona tabliczka wskazywała Wałbrzych.
- EEEJJJJ!!!!! Jesteśmy w Wałbrzychu! Moje rodzinne miasto!- Paweł skakał z radości.- Chodźcie! Odwiedzimy mój stary ośrodek!
-Pamiętasz jeszcze gdzie się znajduje?- spytała Olly.
-Takich rzeczy się nie zapomina, siostra. Posłuchaj.

Paweł wyciągnął gitarę i grając po kolei gamę C-dur wprawił dzieci w niemałe osłupienie, a ci nagle poczuli na ciele gęsią skórkę.


I could always forget
About my bad memories
But it is lil impossible
Cause they are my favorites
In mah heart
Anythin' I wouldn't thought
Recalls in me the time
When I lived in the Polish city
Now when I think 'bout that it was a crime

When I close my eyes
And I'm lookin' down
Everything I think
I was needed and I feel
I am necessary in

Now ya wonder why I am so happy
I know that these words in my mouth cannot be contain
Feelings in me explode like a dynamite
Between me and Walbrzych lies invisible line
And now- it's crossed
Old dream could come true
So I'm now on an open space
And I got a million things to doooo!

When I close my eyes
And I'm lookin' down
Everything I think
I was needed and I feel
I am necessary In
When I close my eyes
And I'm lookin' down
Everything I think
I was needed and I feel
I am necessary In
When I close my eyes
And I'm lookin' down
Everything I think
I was needed and I feel
I am necessary In



It hurts my heart when I hear from you
You donr17;t appreciate the city
This here
I can now die from the effort
But you have to believe
Poland is a city of dreams. . .

Of dreams. . .

***

-Warszłowa, dzieciaczki, jest całkiem miłym miejscem! Gdy byłem jeszcze młody, gdy matula dawała mi i moim piętnastu braciom kanapki z manacie ozorem, przyjeżdżaliśmy tam ta byku kupić do nich sól!
Sancho i Cusco byli znudzeni długą na 4 godziny opowieścią dziadka, ale i zaskoczeni, gdyż nawet w komiksie o Super Majtku nie słyszeli takich niesamowitych przygód.
-Najciekawsze było to, jak mój przenośny domofon rozładował się Kiedy akurat szedłem przez Wyspę Wielkanocną i. . .
-Ok! Już, starczy! Mam DOSYĆ! Mam serdecznie dosyć tych opowiadań z życia wziętych! Gdzie ja jestem, w stolicy Wąchocka!?- Sancho miał już widocznie dosyć.
-Miss Polonia, uspokój się, mam aparat słuchowy i nie zawaham się go użyć!- groził emeryt.
***

Dundersztyc zawiązał agentów w liny, po czym zabrał ich ze sobą do pustego Pałacu. Było tam pięknie: wszędzie złoto, drogie wazy, starożytne obrazy, nawet trójwymiarowe. Posągi, antyczne stoły, klasyczne ściany. . .
-Dobrze, zapomniałem wam nawet powiedzieć na czym szczegółowo polega mój plan. Otóż, nie, nie chcę wystrzelić Pałacu, aby mieć dobry widok z okna na zegar, ale kupiłem już zegar ścienny i nawet nie czekałem długo w kolejce. Więc owszem, wystrzelę go do Danville, ale w celu . . . O, właśnie. Wymyśliłem już, jak mogę przejąć władzę nad ludźmi. Będę pobierać opłaty za każdy wstęp do Pałacu Zła i zacznę ludzi bezdusznie przekupywać milionami dolarów, aby składali mi pokłony i uznawali za najbardziej złego złoczyńcę na świecie! Gdy już przekupię mieszkańców, wyślę Pałac z powrotem do Polski, co będzie niemożliwe, bo. . . Do tego potrzebne jest lądowisko, które jest tylko w Okręgu 3 stanów. Więc po tym zadłużonym, cienkim, głupim państewku zostanie. . . no właśnie nic nie zostanie.
***

Ekipa wciąż jeszcze poruszona piosenką, wędrowała po osowiałych ulicach miasta Wałbrzych. Dzieci z niepewnością badały wygląd każdej kamieniczki, aby sprawdzić, czy aby nie jest ośrodkiem Pawła. Szukali tak przez dobre 40 minut. Paweł już stracił wszelkie nadzieje.
-Poddaję się. . . Już nigdy nie zobaczę mojego starego domu dziecka. . .- szlochał.
-Nie. . .
-Słucham?
-Nie. . . Nie. Nie! Nie Paweł, słuchaj, rób co mówię. Zamknij oczy, zawiąż tą liną ręce- powiedziała Ola, po czym wręczyła bratu narzędzie- Teraz zakręcę cię, a ty pójdziesz na przód i nas zaprowadzisz tam. . .
-Ale w jaki sposób niby?
-Po prostu idź. Zaprowadź.
Olly pokręciła Pawłem w obie strony. Nadszedł czas na test. Chłopak szedł powoli, nie orientował się w niczym. Dzieci przeszły tak z 2 kilometry, potem Paweł się zmęczył i zdjął opaskę.
- Mam dość, to nic nie daj. . .- przerwał.

Czemu? Gdyż przed jego oczami ukazał się budynek ośrodka domu dziecka. Wszyscy stanęli jak wryci. Wiedziałam- myślała Ola. Chwyt psychologiczny. Paweł dotarł na miejsce, nie dzięki oczom, a sercu. To wydarzenie wskazywało, że chłopak naprawdę kochał swój drugi dom.
-No to. . . Wchodzimy.

W środku było cicho i pusto. Dzieciaki bawiły się w swoich pokoikach. Paweł rozejrzał się, aż w końcu szepnął:
-To tu. Ten pokój.
Ekipa otworzyła drzwi i przed oczyma dzieci pojawił się malutki pokój z jednym łóżkiem, po prawej stronie było okno z gigantycznym parapetem. Wykładzina na podłodze zdawała się lekko zakurzona.
-Przepraszam, co tutaj robicie?!- nagle jakiś głos przestraszył ich.
-Aaaa!
Nie było powodu do strachu! Za plecami dzieci stałą dyrektorka domu dziecka, a z nią jedna z opiekunek- kobieta o jasnych włosach w czerwonym kubraczku.
-Dzień dobry pani!- przywitał się Paweł.
-Dzień. . . Pawełku? Czy to ty? Co ty tu robisz?? Wracasz do nas. . . ? Rodzice cię odesłali?
-Nie, skądże! Świetnie spędzam najlepsze wakacje w życiu, a moja nowa rodzina jest wręcz boska. Oto Olly, Fineasz i Ferb. Moje rodzeństwo.
-Witajcie.
-Dzień dobry.
-A więc Pawle- dyrektorka ponownie zwróciła się do chłopaka- Jak tu przybyłeś i w jakim celu?
-A, długa historia. Chcielibyśmy obejrzeć dom.
-Znakomicie! Rozgośćcie się, a pani Wanda przygotuje wam jakiś obiad.

Ekipa rozeszła się po pokoju i uważnie oglądała całe pomieszczenie. Nagle dzieci usłyszały szelest. Jakby ktoś tam z nimi był. Kto? Jeszcze jeden szelest. Kichnięcie. Kaszel. Szuranie butów o podłogę.
-Co u licha. . . Ktoś tu jest? Halooo!- zawołał Fineasz.
-Emm- zawołało COŚ spod łóżka.
Ola podeszła bliżej i przyjrzała się temu czemuś. To nie było coś, ale dziecko! Młode, ośmioletnie dziecko.
-On pewnie mieszka w tym pokoju. . . Dlaczego pani dyrektor nic mi o tym dziecku nie powiedziała?- zdziwił się Paweł.
-Emmm. Em.
-Mały, powiedz kim jesteś- podeszła do niego Olly.
-Em- malec schował się z powrotem.

-Trzydzieści par pantofelków filcowych
Z wyszytym na środku kwiatem tulipanu.
Trzydzieści fartuszków poplamionych sokiem
Z czarnej porzeczki.

Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na Pawła, który recytował jakiś wiersz do małego szkraba pod łóżkiem. Ten widocznie zaciekawił się i nadsłuchiwał. . .

-Trzydzieści nieruchomych kotów
Wyhaftowanych ściegiem płaskim.

-Paweł, co się dzieje?- zapytała Ola półszeptem.
Paweł nagle zaczął mówić ciut głośniej.

-Trzydzieści par wyciągniętych rączek
Ale tylko po łyżki do zupy mlecznej.
Trzydzieści par oczu otwieranych we śnie

Chłopiec doszczętnie wyszedł z kryjówki, a jego oczy zalały się lekkimi łzami.

-Aby dojrzeć rodziców na wzgórzach cukierków.

Paweł postarał się nie popłakać. Pozostali nie mieli bladego pojęcia co się dzieje. Tylko mały chłopczyk był cały czas skupiony.

- Trzydzieści par nóżek
Stoi przed nieczynną zwrotnicą
I oczekuje na wjazd. . .

-Domu- dokończył chłopczyk.


Ekipa oniemiała. Zwłaszcza w momencie, kiedy chłopcy uściskali się mocno.
- Co się dzieje? Paweł, kim jest to dziecko. . .
- Jest dzieckiem bez rodziców.- odparł.
- Znacie się?
-Skąd. Ten wiersz. . . To był wiersz mojego dzieciństwa. Pomyślałem, że dzięki niemu ten chłopczyk zrozumie, że jesteśmy mu bliscy. . . No, to teraz powiedz: Kim jesteś?
Dzieciak otarł łzę z policzka i rzekł ponuro:
-Szymek. Moja mama kiedyś zaginęła. Podobno wsiadła do pociągu nie znając jego trasy i jak dotąd nigdy jej nie widziałem. Tata mówi, że pewnie wysiadła gdzieś w wielkim świecie i zostawiła nas. Ale co on może wiedzieć, kiedy sam płaci jakimś nieznajomym panom w czerni. Poza tym ja widuję mamę. We śnie. Ona zawsze jest przy mnie. I gotuje mi pyszny obiad na złotej łące- żeberka. Moje ulubione. Ja chcę wrócić do tej krainy. Dlaczego nie mogę być z mamą. . . Ja chcę tam wrócić. Chcę wrócić. Zawrócić. Aby ten zły pociąg nigdy nie zatrzymał się na tamtej stacji, pomylił rozkład. Czemu maszynista wtedy nie kazał wysiąść? On nie chciał dla mamy dobrze, tak myślę.

Ola nie mogła wytrzymać i zerwała się, po czym podeszła do Szymona i westchnęła głęboko.
-Jest rzeka. Piękna, nieporównywalna, niepowtarzalna, zawsze nowa, a nieprzemijająca. Rzeka życia. Rzeka-życie. Na rzece jest most. Arcydziwaczny. Most, który nie wie, skąd wziął się, nie wie też , po co wziął się, nie wie, czym jest, nie wie nad czym, nie wie nic, a wszystko wydaje mu się. Nie widzi nawet ani nie domyśla się płynącej pod nim rzeki życia. Wydaje mu się, że on jest rzeką życia. Ty jesteś tym mostem.

Słowa Olly wprawiły ekipę w kolejne osłupienie. Nikt nic z tego prawie nie rozumiał, a jednak Szymek owszem. . . Złapał Olę za ręce i szepnął:
-Ja nie chcę być tym mostem. Chcę żyć dalej. Chcę czerpać z życia radość. Przygodę.
-Carpe diem, mój mały. Przygoda zaczyna się, nawet jeśli tego nie widzisz.



V



Chórek: Paraparararaaaa

Czasem sobie myślę, że
Zbytnio nadzoruję się
Może dziś ktoś inny w tym wyręczy mnie
UuUaaa
Dlatego dzień poświęcę temu
Inatorowi kochanemu
Który sprawi, że lud mój stworzy się-
Szkarłatny, odważny,
Niepowstrzymaaaaa-nyyyyy-luuuuud
I zapanuję nad całym światem!

Te podatki tylko czynią biednych nas
Mąka pszenna, 5 dolarów, co za czas!
Chórek: Co za czaaaaas!
Tylko jeden pomysł mi dziś utknął w głowie
Tą piosenką wam więc teraz go opowiem. . .

Zni-szczę-Pol-skę doszczęęęęętnie
Z jej dziwactw pozostanie gróz
Chórek: Martwy gróz
Zero opłat, zero dopłat, zero VAT, będzie świat
Tak pięęęęęknyyyy!

Dlatego dzień poświęcę temu
Inatorowi kochanemu
Który sprawi, że lud mój stworzy się-
Szkarłatny, odważny,
Niepowstrzymaaaaa-nyyyyy-luuuuud
I zapanuję nad całym światem!

Czyniąc-tę-spółkę-zło-co-dobiera-dziś-opłaty
Zamiast-pałacu-będzie-pałac-cały-mój
Taki-piękny-wystrojony-święty-mętny-uzbrojony
Pochłonie-w-noce-trzy-cały-ród
Mój luuuuud
Luuuuud
Tak, mój luuuud
Zni-szczę-Pol-skę doszczęęęęętnie
Z jej dziwactw pozostanie gróz
Chórek: Martwy gróz
Zero opłat, zero dopłat, zero VAT, będzie świat
Tak pięęęęęknyyyy!

Dlatego dzień poświęcę temu
Inatorowi kochanemu
Który sprawi, że lud mój stworzy się-
Szkarłatny, odważny,
Niepowstrzymaaaaa-nyyyyy-luuuuud
I zapanuję nad całym światem!

Dlatego dzień poświęcę temu
Inatorowi kochanemu
Który sprawi, że lud mój stworzy się-
Szkarłatny, odważny,
Niepowstrzymaaaaa-nyyyyy-luuuuud
I zapanuję nad całym światem!

***

-Na pewno starczy wam kanapek? Zjedliście dotąd same ziemniaki na obiedzie.
-Dziękujemy, ale nie, pani Wando.
Ekipa wybierała się właśnie na wycieczkę po Wałbrzyskich górach i źródłach. Szymka wesoło pożegnali przed domem dziecka, a ten obiecał im, że będzie traktował życie jak przygodę .
-Tylko niech pani nie zmywa naczyń, jak wrócimy wszystko zrobię!!!- krzyknęła oddalająca się Olly do dyrektorki.
-Obawiam się, że już raczej nie uda nam się wrócić- zauważył Fineasz.
-Wiem no, ale lepszy wróbel blablabla niż gołąb itp. Kapisz? Warto raz na jakiś czas sprawić sobie dobrą opinię u wychowanków swojego chłopaka.
***

-I dlatego właśnie nigdy nie jem fasoli.
-Ta historia była dziwna i chociaż słucham jej 12 raz to i tak nic z niej nie rozumiem.- wyznał Sancho.
-Nie komentuje się opowieści emeryta, chłopcze! Poza tym już i tak jesteśmy na miejscu. Oto Warszawa! No, krówki, macie jedynie kilka godzin na przygotowanie parady ludowej. Przebierzcie się w ciuchy mojej żonki i pozachęcajcie przechodniów jakimiś łapówkami. . .- rzekł starzec wyciągając z bagażnika dwa gigantyczne kubraki.
***

Fretka pobiegła z narzędziami do garażu Alberta, który zacięcie pracował nad swym wynalazkiem.
-No i jak ci idzie?- zapytała.
-No całkiem całkiem. Maszyna ma już wprawdzie wszystko, ale pozostał mi jeden malutki problem. . . Co z twoimi braćmi? Wiesz może gdzie oni są?
-No nie. . . Nie pomyślałam o tym. No więc co teraz?- rozpaczała.
-Spokojnie. Wszystkie drogi prowadzą do stolicy. Choćby nie wiem co!
***

-Uffff puuufff. . . Rany koguta, wędrujemy już 3 godziny i nawet nie mamy bladego pojęcia gdzie. . . ! Ludzie, zlitujcie się! Może chociaż pójdziemy do poprzeczniaka po puszkę Spritea, co?- marudziła Olly.
-Czemu nie. W sumie to pragnienie też mnie od jakiegoś czasu użera.- potwierdził Fineasz.

Olly i Fin weszli do małego budynku, gdzie znajdował się sklep.
-Ej! Tam jest dział z napojami!
Dzieci pobiegły we wskazane przez Olę miejsce i zatrzymały się przy wystawie napojów gazowanych.
-Kurczę blade, nie mogę dosięgnąć Spritea. . . Dziwne, mam przecież metr sześćdziesiąt dwa. . .- Ola próbowała doskoczyć do produktu znajdującego się na najwyższej półce.
-Nic to. . . A może poproś o pomoc tego faceta przy budce z piwem?
-Coś cię boli? To pijak, ale raz kozie śmierć. . .
Olly podeszła do faceta i uprzejmie poprosiła o pomoc. Ten jednak, ku jej zdziwieniu roześmiał się , chrząknął głośno i takoż rzekł:
-Łulllala, łullala, karp wisi na wieszaku, karp wisi na wieszaku, trza mieć widelca by go zjeść!
-E. . . Wszystko dobrze?
-Ła, dobrze, w porządku. Uuuuuaaaauuu, snooowy mountains, caaaars
Im George Michael
And I go out the caaaar
Its a secret Im gay
So everyone waaaaaves!
Theeeeeeese here
Because they are queeeeeeer
Now I check out this giiiirl
Youre speechless
We run up the stairs
Theres more ugly people with very big haaaair. . .
Haaaanshakes
And kiss here and there
Were all. . .
-Pan przestanie! Mój mózg zaraz się rozpadnie. . . Rany, przeróbka Last Christmas. Pan po prostu niszczy.- Olly przerwała, gdyż ujrzała twarz pijaka, którym był naprawdę. . . - Johny Radyjko! Najsłynniejszy pijak w Wałbrzychu! Przecież ty umarłeś!
-Jak widać plotki to tylko plotki, hehe.
-Niewiarygodne. . .
-Co niewiarygodne?- podszedł do nich Fineasz.- Johny Radyjko! O rany! Ale jazda! Hej, może oprowadzisz nas po Wałbrzychu? Słyszałem, że niedaleko znajduje się źródło Sudet! Idziemy?
***

-Pierooooooogi za sprzedaaaarz! Pieroooooogi na sprzedaaaarz!- wrzeszczeli Cusco i Sancho przebrani za wieśniaków.
-Coś mi się zdaje, że tylko tych ludzi odstraszamy.- wyznał pies.
-To może być prawda. . . Czemu ludzie sami się nie zainteresują naszym przedsięwzięciem?
-Kto wie, czemu nie? Tylko potrzebna nam będzie spektakularna parada, a nie jakiś szajs jak te pierogi z potrawką z manata. To co, wyrzucamy je?
***

-Halo, dzień dobry, mówi doktor Heinz Dundersztyc. Chciałbym zakupić pomnik Posejdona. . . Tak, tak. Uhm. Ja. . . Jak to nie sprzedajecie? Co? Przecież sama nazwa kojarzy się z Poselldon, więc to jednak powinno być na sprzedaż. Po angielsku? Nie, rumuńsku! Przecież bogowie greccy żyli w Rumunii, w końcu ktoś tam wymyślił piramidy! Nie, nie jestem wariatem, niewychowane dziwolągi!
Doof odłożył słuchawkę, po czym zwrócił się do Pepe i Perełki:
-No nic, ehm, w takim razie spróbujemy przemalować ściany w stylu Picasso, hę? Jak myślicie, za ile można go wynająć?
Agenci spojrzeli na doktora złamanym wzrokiem.
-No co? Nie? Ok, to może Gotye nam pomoże? Heh, kumacie? Ten co mu się obraz Picassa na ciele pomalował. . . No, But you didn't have to cut me off, Make out like it never happened. . . Ee. Nie, raczej nie. Zaraz poszukam pomysłu na blogu tego no, Carla. On jest w tym całkiem niezły.
***

-Sudety- jedne z najdziwniejszych parków rozrywki dla dzieci z wszechwiecznym ubolewaniem na skurcze dzienne jelita cien. . .
-Ola, może odwrócisz ten przewodnik w poprawną stronę?
-O racja, przeoczyłam to. Sudety- pasmo górskie.
-O rety, a mógłbym się założyć, że to chodzi o te pieczarki rosnące w twoim plecaku. . .
-Fineasz, pomyliłeś wątki. Sudety to ja sama stworzyłam dzięki eksperymentom chemicznym, które robiliśmy w zeszłym tygodniu. . . Co prawda to marnie wygląda, na śniadanie też się nie nadaje, ale zawsze.
Ekipa wspinała się na szczyt jednej z gór, kiedy Johnny wskazał palcem na widniejącą obok jaskinię.
-To tutaj! Możemy się tu zatrzymać!
Dzieciaki weszły we wskazane miejsce. W jaskiniowym tunelu trudno było cokolwiek zobaczyć, ale na końcu zdawał się palić jasny płomyk ognia.
-Ktoś tu jest?
Nagle zamarli. Poczuli, że ktoś krępuje ich grubymi linami. Nie mogli prawie oddychać, a tajemnicze osoby zaniosły ich na plecach do końca jaskini.
-Kim jesteście?! Uwolnijcie nas!- wrzeszczał Fineasz.
-Jim, Bob, Phill, zostawcie ich!- ryknął Radyjko.
Trzech mięśniaków rozwiązało ekipę i postawiło ich na ziemię.
-Ojć, zapomniałem wam wspomnieć. . . To Jimmy, Phill oraz Bob, moi pomocnicy. Żyjemy w tej jaskini już od jakiegoś czasu, ludzie biorą nas za duchy, ha, pajace. . . Może ogrzejecie się przy ognisku i wypijecie z nami po łyku gorących flaczków?
Fineasz, Ferb, Ola i Paweł usiedli sobie na drewnianych ławeczkach i poczęstowali się zupą.
-A więc tak to smakuje. . . Dobre, nie powiem- powiedział Fin.
-Dobre? To smakuje jak jakaś przepiórka z zespołem Stevensa Johnsona!- zbulwersowała się Olly.

Po zakończeniu posiłku, dzieciaki podziękowały Johnyemu i jego kumplom i wyszli na zewnątrz. Słońce zbliżało się do zachodniego widnokręgu. Było około 5 wieczorem.
-Musimy się dostać do kolejnego pociągu. Ciekawe co tym razem uda nam się zwiedzić.
-Tiaa. . . Tylko jedna rzecz mnie trochę przejmuje. . .- zagadnął Paweł.
-Co takiego?
-W jaki sposób kochane polskie PKP wiezie nas z regionu do regionu w dziesięć minut?




Koniec części 1


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd (innymi słowy: W-wa)

PostWysłany: Śro 16:06, 10 Kwi 2013    Temat postu:

KOMENTARZ in Ktosio-style:

@Paul19 - Czemu zaczynasz od sezonu drugiego?

Paul19 napisał:
- Tu jest . . . PAJĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄK!!!!!!!
[...] A krzyk Oli był tak głośny, że cała kopalnia nagle się zawaliła.


@perry - to do naszej dyskusji na FF Mr. Green

Paul19 napisał:
-Pierooooooogi za sprzedaaaarz! Pieroooooogi na sprzedaaaarz!- wrzeszczeli Cusco i Sancho przebrani za wieśniaków.
-Coś mi się zdaje, że tylko tych ludzi odstraszamy.- wyznał pies.
-To może być prawda. . . Czemu ludzie sami się nie zainteresują naszym przedsięwzięciem?


@Cusco i Sancho - Może niecodziennie widują psa i kota, sprzedających pierogi? Może to i Polska, ale bez przesady Wink

Paul19 napisał:
Wybieramy się do Pakistanu!

[...]

- Ej zaraz! To raczej nie wygląda na Pakistan - zdziwił się Czerwonowłosy.

[...]

Perełka pokazała Monogramowi przez telefon Wisłę i widok Krakowa.
- Oho! Jesteście w Pakistanie! - powiedział major.
Zwierzaki spojrzały na niego rażącym wzrokiem.
- Czyli . . . to . . . To jest Polska . . . ? Oh, przepraszam . . . A więc, dorwijcie doktora, agenci!


@MM - ... (*facepalm*) Nawet Fin się zorientował!

@wszyscy - czasem mnie zastanawia, jak MM udało się założyć taką agencję, jaką jest OBFS. Przynajmniej wyjaśnia to nazwę organizacji. Ale jakim cudem pracują tam agenci pokroju Pepe?

Paul19 napisał:
Daaaaaj TOOOO!!!!


Pierwsze, co to mi wpadło w oko. Wtedy wiedziałam, że muszę to przeczytać Razz

Paul19 napisał:
- Przed nami dzisiaj NAJDZIWNIEJSZE MIEJSCA ŚWIATA!


@Paul19 - Dzięki. Ale przynajmniej nie wylądowali w Wwie. Przestraszyli by się nie na żarty Very Happy
Swoją drogą, mogliby kiedyś chcieć zrobić wycieczkę po serze, żeby zbadać skąd się biorą dziury i trafią do warszawskich urzędników.

Paul19 napisał:
- To nie jest jakiś tam zwykły kraj! To państwo marzeń! - bronił się blondyn.


Nie zauważyłam tego, jak pisałam to wyżej. Ale mogę się zgodzić. Przynajmniej krajobrazy mamy niepowtarzalne. I ludzie też są spoko. Tylko drogi są... dobre inaczej.

Paul19 napisał:
Zastanawia mnie tylko, dlaczego teleport wybrał ten kraj jako najdziwniejszy. - myślała Olly.
- Ja tam się nie dziwię.


A teraz neguje... Dobra, dziwny, nie znaczy zły.

Paul19 napisał:
To nie jest Gharkouw, tylko Kraków


@Paul19 - Kolejny dowcipas z polskimi nazwami. U Tomka były nazwiska, u Ciebie są miasta Smile

Paul19 napisał:
Mogę się założyć, że w tej całej Polsce nie ma czegoś takiego.


A to się zdziwią Shocked

To tyle. Jak chcesz, drogi Pawle, krótsze komentarze, to krótsze posty Wink Ale super.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paul19
Administrator



Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:10, 12 Kwi 2013    Temat postu:

Droga Ktosio.
dodałem te odcinki bowiem nie miałem wyboru.
one były na starej stronie EZD, która niedługo może zniknąć z powierzchni ziemi, a google docs jakoś nie chciały zapisywac takiej ściany tekstu.
jedynym wyjsciem była PRZYSPIESZONA PREMIERA
Jak wiadomo autorką jest Olly, więc to jej koncepcja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd (innymi słowy: W-wa)

PostWysłany: Pią 18:15, 12 Kwi 2013    Temat postu:

Jasne, spoko Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
perry




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków- Krakau

PostWysłany: Pią 21:40, 12 Kwi 2013    Temat postu: Re: Poróż do polski- Part 1

Paul19 napisał:
Gdy dziewczyna ocknęła się, dzieci zastanawiały się gdzie dalej pójść. Nagle zza budynku wyszedł chłopiec w wieku 13 lat z krótkimi brązowymi włosami. Podszedł do ekipy i powiedział:
- O! Fineasz i Ferb! Jestem waszym fanem! Mam na imię Michał, ale mówcie mi Krzywy! Widziałem wszystkie wasze wynalazki.
Dzieciak zaczął recytować na pamięć każdą część każdego wynalazku i mówić jak działa oraz dodatkowo powiedział w ilu procentach Fineasz i Ferb poświęcili się Ameryce i jakie jest ich domyślne IQ.
- Myślałem, że Irvinga i Baljeeta zostawiliśmy w domu- rzekł Paweł.
- Posłuchaj, Krzywy - zaczął Fineasz- Czy wiesz może, jak możemy dojechać na północ Polski w niecałą godzinę?
- Jasne. Możecie pojechać pociągiem. Najbliższa stacja jest kilometr stąd.

- Dzięki! Do zobaczenia!
I ekipa popędziła we wskazane miejsce.


Jakie kłamstwo. W niecałą godzinę to tylko samolotem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd (innymi słowy: W-wa)

PostWysłany: Pią 21:42, 12 Kwi 2013    Temat postu:

I z tym będą trudności. Ale podobno Polska:

Paul19 napisał:
To nie jest jakiś tam zwykły kraj! To państwo marzeń!
Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
perry




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków- Krakau

PostWysłany: Sob 13:10, 13 Kwi 2013    Temat postu:

To Ola wymyśliła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd (innymi słowy: W-wa)

PostWysłany: Sob 18:04, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Wiem. Jeśli chodzi Ci o to, że cytuję Pawła, to dlatego, że on to napisał na tym forum. Wkleił.

Swoją drogą czy wspomniany przez Michała-perry'ego Michał-Krzywy pojawia się jeszcze później? Bo jest tajemniczo-intrygującą postacią z tą swoją wiedzą nt. wszystkiego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
perry




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków- Krakau

PostWysłany: Sob 21:04, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Niestety nie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd (innymi słowy: W-wa)

PostWysłany: Sob 23:44, 13 Kwi 2013    Temat postu:

To niech się pojawi w następnych częściach, o ile będą. Byłby spoko zwrot akcji... Tylko nie wiem, kim mógłby być.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
perry




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków- Krakau

PostWysłany: Nie 16:52, 14 Kwi 2013    Temat postu:

Mną.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd (innymi słowy: W-wa)

PostWysłany: Nie 19:17, 14 Kwi 2013    Temat postu:

To napisz fanfik fanfika. I od tej pory zacznę na Cię wołać Krzywy Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
perry




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków- Krakau

PostWysłany: Nie 22:08, 14 Kwi 2013    Temat postu:

Ja jestem w tym słaby.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ktosio




Dołączył: 10 Lut 2013
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd (innymi słowy: W-wa)

PostWysłany: Nie 22:42, 14 Kwi 2013    Temat postu:

To pisz o Ktosiu - poczwórnym Adminie, a ja coś wykombinuję o Michale the Krzywym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paul19
Administrator



Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:42, 15 Kwi 2013    Temat postu:

cóż za koncepcja nam tu się rodzi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ezd.fora.pl Strona Główna -> Sezon 2 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin